Czy najlepsze wyjście to bycie wszechstronnym? W prezentowanym filmiku pada teza, iż lepiej skupić się na jednej rzeczy niż poznawać WSZYSTKO, ale powierzchownie. Można również odczytać wskazówkę, że wybór tej rzeczy, której chcemy poświęcić więcej uwagi, powinien być świadomy.
Co to znaczy dla mnie? Skojarzenie mam jedno i dotyczy książek. W moim doświadczeniu książki kształtują wrażliwość, kształtują marzenia i wyobrażenia o świecie. Można też natknąć się na propozycje czytelnicze, z których skorzystanie przyniesie nam jakąś szkodę. Czy mówię o wadach czytania książek? Owszem, takie istnieją, choć rzadko się o nich mówi! Książki, nierozważnie wybrane, mogą być demoralizujące, mogą zakrzywiać lub nawet fałszować rzeczywistość. Dlatego warto zadawać sobie pytania: czy to, po co sięgam, jest dla mnie dobre? Jaka zmiana może we mnie zajść po lekturze danej książki? Jest to trudne, a czasem niewykonalne, bo z zewnątrz może nic nie wskazywać na wewnętrzną truciznę. A jednak… choć nie lubię zostawiać książek niedokończonych, były w moim życiu sytuacje, gdy musiałam rzucić je w kąt.
Książki to tylko przykład. Karmimy się wieloma innymi rzeczami, które niekoniecznie są dla nas dobre. Świat daje nam dziś multum możliwości i mamy prawo czuć się zagubieni w gąszczu nieraz sprzecznych ze sobą informacji. Co wybrać? Co jest dobre, a co złe? Gdzie leży prawda, i jak ją wykazać, skoro każdy może mieć własne wobec niej zdanie? Dochodzę do wniosku, że zdania zawsze będą podzielone, jakakolwiek nie byłaby prawda. Prawo wyboru to ogromna wartość przypisana naszemu człowieczeństwu. Jak z niej mądrze korzystać? Wszystkim czytelnikom życzę odrobiny zatrzymania i refleksji nad tym tematem.
Wszystko powierzchownie czy jedno głęboko? Zapomnijmy teraz o książkach. Ten sam dylemat może występować w tworzeniu relacji. Kochać jedną czy bawić się z wieloma? Stworzyć związek czy pławić się w rozpuście? Z wierzchu taka różnorodność wygląda ciekawiej i brzmi ciekawiej, ale gdzie tu głębia? Czy pamiętam o tym, że mogę wejść głębiej – w miłość, w przyjaźń, w siebie? Powierzchowność jest w modzie. To fakt. Dlatego z tak wielkim rozrzewnieniem przypominałam sobie ostatnio losy książkowych bohaterów w ekranizacji „Dumy i uprzedzenia” z 1995 roku. Mimo starej daty, ten film wciąż wzbudza we mnie te same uczucia jak w czasach, gdy oglądałam go jako nastolatka. Ileż w romansie Pana Darcy’ego i Panny Bennet delikatności i subtelności? Jakież te dialogi kwieciste, oddające chwałę nie tylko intelektowi rozmówców, ale i szacunek do siebie nawzajem! Gdy emocje sięgały zenitu, etykieta powstrzymywała od niewybrednych słów, które cisnęły się na usta. Wówczas nawet obraza brzmi jak zachęta do dalszej wymiany zdań. Kiedy tak porównam ten sposób dialogowania ze sobą z wyzwiskami rzucanymi do siebie przez Martynę i Seweryna ze współczesnego programu rozrywkowego Rolnik szuka żony – to tęsknię. Tęsknię za pięknem przedstawianym w mediach. Za tym, by po obejrzeniu filmu na wieczór jakaś szesnastolatka mogła zawołać – Och, jak bym chciała, żeby ktoś mnie tak pokochał!
Widzę wyraźnie, jak bliskie mi osoby pogrzebały swoje nadzieje na piękno w relacji. Karmiąc się tym, co dzisiaj jest w modzie, przestały wierzyć, że miłość z „Dumy i uprzedzenia” może istnieć naprawdę. Czy nie jest tak, że dziś szczęśliwe małżeństwa pomawiane są o tuszowanie problemów? Czy pary czekające z seksem do ślubu traktowane są niczym wymarłe gatunki dinozaurów? Zastanów się, jakie postawy kształtują w tobie media, które wybierasz. Jaki obraz człowieka wyłania się z ich treści? Czy ten obraz się tobie podoba?
Chciej czegoś więcej, bo zasługujesz na więcej. Nie daj sobie wmówić, że jesteś naiwna/naiwny, bo masz marzenia o pięknie w relacji. Uwierz, że to możliwe. Ba, dąż do tego, póki tego nie osiągniesz. To bardzo realne, że ktoś pokocha cię na tyle, byś wystarczyła mu za cały świat; jeśli ty potrafisz zrobić to samo.