Decyzja

Bethany miała w zwyczaju
siadać wieczorami przed kominkiem z dobrą książką i herbatką. Uwielbiała
zagłębiać się w przeróżne opowieści. Zawsze chłonęła każde słowo, jednocześnie
delektując się gorącym naparem. Tego wieczoru jednak nie mogła się skupić.
Książka leżała odłożona na stoliku, a kubek z herbatą nie unosił się do ust, a
jedynie ogrzewał jej dłonie. Kobieta wpatrywała się w ogień, starając się
okiełznać myśli kłębiące się w jej głowie.

Bethany prowadziła bardzo
spokojne, wręcz monotonne życie. Codziennie rano chodziła do miejscowej
biblioteki i pomagała bibliotekarkom. Po południu jadła obiad, a po obiedzie
wyprowadzała psy ze schroniska. W weekendy jej rutyna nieco się zaburzała, bo
wtedy zwykła pracować w kawiarence. W gruncie rzeczy była po prostu zwyczajną
kobietą o dobrym sercu, która miała dziwnie dużo pieniędzy. No właśnie… Jej
życie nie zawsze tak wyglądało. Kiedyś każdy dzień niósł ze sobą coś nowego.
Nowe troski, niepokoje, przeszkody do pokonania, ale też nowe doświadczenia,
wspaniałe chwile z przyjaciółmi, emocjonujące przygody… Kiedyś jej życie
pełne było wrażeń. Niestety przyszło jej doświadczyć z tego powodu wielu
nieszczęść, a to z kolei skłoniło ją do podjęcia pewnej decyzji. Rok temu
dokonała wyboru. Postanowiła, że odetnie się od wszystkiego, co ma jakikolwiek
związek z przeszłością, zakończy swoje emocjonujące przygody i rozpocznie nowe,
spokojne życie na uboczu. W międzyczasie chciała zapomnieć o wszelkich
bolesnych wydarzeniach, które miały miejsce. Okazało się to niemożliwe, jednak
całkiem nieźle szło jej spychanie nieprzyjemnych wspomnień w najdalsze
zakamarki umysłu. Udało jej się utworzyć mur, który odgradzał ją od
przeszłości. Jednak okazało się, że wystarczyła jedna wiadomość, by runął.

Bethany westchnęła ciężko
i odłożyła kubek na stolik. Wzięła do ręki pilota i włączyła telewizor wiszący
nad kominkiem. Odtworzyła wiadomość ponownie, a na ekranie natychmiast pojawiła
się jej przyjaciółka. Niegdyś jedna z najbliższych jej osób. Bethany przełknęła gulę,
która pojawiła się w jej gardle i skupiła się na nagraniu.
— Wiem, że nie życzysz sobie, żebyśmy się z tobą
kontaktowali. — Na te słowa Bethany poczuła ukłucie w sercu. — A tym bardziej nie
chcesz mieszać się w żadne nasze sprawy. Jednak teraz sytuacja jest naprawdę
poważna. Twoja pomoc bardzo by się nam przydała. Wiesz, że teraz nie mogę
zdradzić szczegółów, dlatego proszę o jakąś informację zwrotną. Proszę,
przyjedź. Bez ciebie możemy nie dać rady — pod koniec wiadomości głos
ewidentnie zaczął jej się łamać. Bethany coś ścisnęło za serce, kiedy uświadomiła sobie,
że nawet przez nagranie jest w stanie odczytać z twarzy przyjaciółki błaganie.

Powinna się zgodzić.
Powinna im pomóc.

— Ona by cię nie
zawiodła — szepnęła do siebie. Wiedziała to. Elisabeth nigdy nie odmówiłaby jej
pomocy. Jednak… Jednak Bethany nie była nią. Nie
była tak wspaniała, tak odważna, tak silna. Nosiła wiele blizn, a niektóre z
jej ran wciąż bolały.

Bethany miała wiele
wątpliwości i swoje powody, by nie opuszczać miasteczka. Jednak prawda była
taka, że zwyczajnie się bała. Bała się, że jeśli zgodzi się pomóc, jeśli wróci,
demony z przeszłości powrócą. Nie chciała znowu czuć tego bólu, nie chciała
znowu cierpieć. Ale z drugiej strony… Nie chciała zostawiać swoich przyjaciół
w potrzebie.

To nie był prosty
wybór. Wyjechać, pomóc swoim przyjaciołom i narazić się na ogromny ból
psychiczny czy może jednak zostać w bezpiecznym schronieniu, skrywając się za
murem i zostawić przyjaciół na pastwę losu. Może wybór wydawał się oczywisty. W
końcu druga opcja była taka egoistyczna… Ale może Bethany była trochę
egoistką. W końcu już raz ich wszystkich zostawiła.

~*~

Bethany starała się pakować
swoje rzeczy, jednak było to trudne ze względu na łzy, które chciały wypłynąć z
jej oczu, a którym nie chciała na to pozwolić. Akurat chwyciła kolejne spodnie,
kiedy za nią rozległ się głos jej przyjaciela Thomasa:

— Tak po prostu
wyjedziesz?

Bethany przełknęła ślinę
i odpowiedziała cicho, nie odwracając się:

— Na to wygląda.

Usłyszała zbliżające
się kroki, po czym na chwilę zapanowała cisza, podczas której zdążyła spakować
kilka koszulek.

— Jesteś pewna, że to
dobra decyzja? — Bethany znieruchomiała na
moment. Thomas trafił w sedno.

— Nigdy nie możesz być
pewien czy dobrze wybrałeś, dopóki nie przekonasz się o tym na własnej skórze —
stwierdziła w końcu i kontynuowała pakowanie. Thomas nie odpowiadał przez
dłuższą chwilę, więc w końcu odwróciła się do niego. Mężczyzna siedział na jej
łóżku i wpatrywał się w nią. Nie była w stanie wyczytać nic z jego twarzy, co
nie było dla niej zbyt dużym zaskoczeniem. On prawie zawsze zachowywał kamienną
twarz.

— Zamierzasz coś
jeszcze dodać? — nie wytrzymała w końcu Bethany. Thomas spojrzał jej
prosto w oczy.

— A czy jest sens
cokolwiek dodawać? — zapytał. — Ty i tak już podjęłaś decyzję. Nie ważne co
powiem i tak nie zmienisz zdania.

Bethany nie
odpowiedziała. Miał rację. Podjęła już decyzję. Ale jednak chciała, żeby powiedział
coś jeszcze. Dał jej jakąś radę, ostrzegł przed czymś. W końcu zawsze to robił.
A ona nie chciała przyjąć do wiadomości, że z własnego wyboru nigdy więcej już
tego nie usłyszy.

— A może jednak
powinienem coś powiedzieć. — Thomas znów się odezwał. — Może powinienem ci
powiedzieć, że wszyscy jesteśmy twoją rodziną i jeśli wyjedziesz, będziemy
tęsknić.

Bethany spuściła wzrok.
Nie to chciała usłyszeć.

— Ale chyba jednak
zostawię to tak, jak jest. Decyzja została podjęta.

Thomas wstał i zaczął kierować
się do wyjścia, jednak zatrzymał się wpół kroku, gdy się odezwała.

— To dobra decyzja? —
zapytała, patrząc wprost na niego. Posłał jej nieodgadnione spojrzenie.

— Nie mnie to oceniać —
stwierdził. A potem wyszedł.

~*~

Pamiętała tę rozmowę
bardzo dokładnie. Była to właściwie ich ostatnia rozmowa. Później Bethany wyjechała,
dręczona wątpliwościami.

Tamtego dnia Thomas
zasiał w niej niepewność i, kto wie, może to właśnie był jego cel. Decyzję o
wyjeździe podjęła z nagła, pod wpływem chwili. Później uczepiła się tego jak
ostatniej deski ratunku, widząc w tym doskonałą okazję do odcięcia się od
przeszłości. Chciała odetchnąć, poukładać sobie wszystko w głowie, zebrać siły
i być może kiedyś wrócić. W tym wszystkim jednak nie pomyślała zupełnie o
przyjaciołach, którzy byli dla niej jak rodzina. W tamtych dniach skupiła się
na sobie, swoim bólu i nie myślała zupełnie o tym, że pozostali też zostali
surowo potraktowani przez los. Umknął jej też fakt, że oni wszyscy się o nią
martwią.

Zachowała się wtedy jak
egoistka. Może czas, żeby naprawić ten błąd? W końcu ci ludzie zawsze stali
przy jej boku, pomagali jej, podnosili na duchu, walczyli wraz z nią. A nawet
uratowali jej życie. I to nie raz! Powinna do nich wrócić, przeprosić ich i
pomóc.

Bethany sięgnęła po kubek
i upiła łyk herbaty. Wiedziała, że uciekając w to miejsce, zachowała się jak
tchórz. Jednak obecny stan rzeczy jej pasował. Nie myślała dużo o przeszłości,
była właściwie odgrodzona od całego zła, jakie dotknęło kiedyś jej życia. Czuła
się jak za grubym murem, który zapewniał jej bezpieczeństwo. A przecież tego
właśnie pragnęła — spokoju. Tylko czy aby na pewno? W końcu całe swoje życie
poświęciła na pomoc ludziom i nie przejmowała się konsekwencjami, które się z
tym wiązały. Zawsze pakowała się tam, gdzie najwięcej się działo, a ostatecznie
została agentką. Więc czy gdyby chciała mieć spokojne życie, kiedykolwiek by
się na to zdecydowała?

Bethany westchnęła ciężko
i upiła kolejny łyk herbaty, wciąż wpatrując się w ogień. W rzeczywistości
wybór był prosty. Jedynym utrudnieniem była ona sama.

Przeniosła wzrok na
zdjęcia wiszące w pobliżu kominka i zaczęła oglądać je po kolei. Zatrzymała się
na jednym, które przedstawiało ją samą i Thomasa. Siedzieli na kocu piknikowym
i byli otoczeni jedzeniem. Mężczyzna obejmował ją ramieniem w pasie i patrzył
na nią z uśmiechem, podczas gdy ona zaśmiewała się z czegoś.

Bethany nie mogła
powstrzymać lekkiego uśmiechu, który pojawił się na jej ustach, ale nie mogła
też zignorować bolesnego ukłucia w sercu. Cóż, był taki czas, kiedy Thomas był
jej najbliższy ze wszystkich przyjaciół…

~*~

Zewsząd słychać było
strzały i wybuchy. Dookoła unosił się kurz i otoczenie było bardzo
nieprzyjemne. Bethany jednak zupełnie nie zwracała na to uwagi, pochłonięta
walką. Skupiała się na przetrzymaniu jak największej ilości wrogów w środku, by
pozostali mogli dotrzeć do celu jak najszybciej. W pewnym momencie przestała
zwracać uwagę na otoczenie i na chwilę zapomniała, że teren jest bardzo
niepewny i w każdej chwili gruz może zwalić jej się na głowę. Dlatego też nie
zauważyła, gdy sufit zaczął pękać. Usłyszała jedynie krzyk, po którym została
pchnięta na ziemię i przez kogoś przymiażdżona. Szybko zorientowała
się, że to Thomas, który dostrzegł walący się sufit wystarczająco wcześnie, by
rzucić się na nią i osłonić ją tarczą pola siłowego. Zostali przygnieceni,
jednak wystarczyło użyć trochę siły, by odkopać się z gruzu.

Bethany chętnie przyjęła
dłoń Thomasa, który pomógł jej wstać.

— Dzięki — rzuciła. –
Było blisko.

Mężczyzna posłał jej
zirytowane spojrzenie, które zrozumiała w mig.

— Powinnaś bardziej
uważać na otoczenie. Następnym razem, gdy sufit będzie ci się zwalał na głowę,
może mnie nie być w pobliżu.

Bethany uśmiechnęła się
na jego słowa.

— Zapamiętam.

Ich rozmowa musiała
zakończyć się w tym miejscu, bo w ich stronę zostały wystrzelone kolejne
pociski. Oboje zrobili szybki unik i wymienili spojrzenia. Czas dokończyć
misję.

~*~

Bethany uśmiechnęła się
na to wspomnienie. To nie był pierwszy raz, kiedy Thomas ratował jej życie. Ale
wtedy właśnie zaczęła darzyć go uczuciem głębszym niż przyjaźń. A przynajmniej
wtedy to sobie uświadomiła. Nigdy mu się do tego nie przyznała, choć może
powinna.

Zdaje się jednak, że
niedługo będzie miała ku temu okazję.

Bethany wstała z fotela i
podeszła do panelu sterowania, którego nie używała od dawna. Wcisnęła kilka
przycisków i z podłogi wysunął się stolik z różnorakim sprzętem. Kobieta
potrzebowała jedynie chwili, żeby włączyć z powrotem swój system operacyjny.

— Prześlij agencji
wiadomość, że przyjeżdżam — poleciła, gdy tylko wszystko było już gotowe.
Wreszcie podjęła decyzję. Weźmie się w garść i pomoże swoim przyjaciołom,
zamiast siedzieć bezczynnie.

Cóż, ten wybór
rzeczywiście był oczywisty. Bethany tylko musiała to
sobie uświadomić.

Maja Szafraniec
Chrześcijańska Szkoła Podstawowa ARKA we Wrocławiu
Klasa VIII

dr Aldona
Senczkowska–Soroka

zwraca uwagę na styl, dostosowanie stylu do formy, dobranie formy do utworu, dojrzałość utworu, stosowanie środków artystycznego wyrazu, budowę utworu, budowanie postaci, narratorów.

Dokonała ona oceny kształtującej pracy konkursowej, którą można odnaleźć na dole strony.

Według OK efektywna informacja zwrotna zawiera:

  • wyszczególnienie i docenienie dobrych elementów pracy ucznia,
  • odnotowanie tego, co wymaga poprawienia lub dodatkowej pracy ze strony ucznia,
  • wskazówki, w jaki sposób uczeń powinien poprawić tę konkretną pracę,
  • wskazówki, w jakim kierunku uczeń powinien pracować dalej.
Ocena kształtująca

Co uczeń zrobił dobrze?

Utwór zawiera ciekawe, rozbudowane dialogi. Opowiadanie napisane lekkim stylem. Zachęca do kontynuowania lektury. Postacie ciekawie zaprojektowane.

Co należy poprawić?

Warto popracować nad charakterystyką postaci.

Jak należy to poprawić?

Postacie, jak wspomniałam, są ciekawe, ale zbyt mało o nich wiemy. Są jakby niedokończone. Należy popracować na przybliżeniem czytelnikowi ich sylwetek.

Jak uczeń ma się dalej rozwijać?

Pracować na charakterystyką postaci oraz logiką opowiadania przez narratora historii (budowa utworu).