Książka

Nie wiadomo było, jak długo tam stała. Nikt nie wiedział, kto ją tam postawił i skąd się wzięła. Jasne było tylko to, że Książka była naprawdę stara. Niespodziewanym jednak jest to, że nigdy nie była czytana. Nikogo nie kusiła bezimienna, brązowa okładka, pomarszczone strony,
ani żaden inny narząd jej przygnębiającej starości. Nikt nigdy nie zauważył Prozatorskiego Więzienia, w którym co bliżej nieokreślony czas, znajdowały się wszystkie niewykorzystane przez ludzi pomysły, a razem z pomysłami – bohaterowie.  Książka czekała więc na swoją powolną śmierć na dolnej półce wiekowego, zniszczonego regału w malutkiej bibliotece osiedlowej w Łodzi. Koniec literackich cierpień jednak nie nadchodził. Przeciwnie,
do pożółkłych stronic Książki co i rusz dołączały kolejne, świeże, młodziutkie kartki, błyszczące bielą i świeżością. Kusiły młodym umysłem, ciekawym piórem. I powolnie żółkły, marszczyły się, malały, jak poprzedniczki. Każda z nich na początku zapewniała, że jej obecność tu jest chwilowa i jest wynikiem niczego innego, jak okropnego przypadku, błędu, który zaraz zostanie naprawiony, a one same wypuszczone i należycie przez kogoś zapisane, po czym godnie wydane. Traciły nadzieję powoli, widząc coraz to nowych przybyszy i zostawały w Książce na zawsze, orientując się, że niczym się nie różnią od reszty. Ich los w Książce był przesądzony, odkąd tylko się w niej pojawiły. Była ona bowiem więzieniem dla niewinnych, skarbnicą pięknych, lecz zamkniętych w lochach umysłu nie-autora tworów. Na stronach mieszkały postaci, wszyscy bohaterowie i bohaterki powieści, które nigdy nie zostały zapisane. Pełne były wyjątkowych historii, które nigdy się nie wydarzyły, ani razu nie były skosztowanie przez głodne oczy czytelnika, nigdy nie opuściły umysłu niedoszłego autora. I powoli umierały, zostały zapominane, by w końcu zostać kolejną stronicą Książki.

Pierwszym mieszkańcem Książki, a
przynajmniej tak od lat sądzono, był podstarzały detektyw Rupert Fox. Mężczyzna
zawsze trzymał przy sobie zaskakująco cienki, skórzany kalendarz, pozwalający
mu podróżować w czasie. Rozwiązywał tajemnice okrutnych morderstw, znajdował
porwanych nawet po wielu latach, odkąd zaginął po nich ostatni trop. Miał być
bohaterem całej sagi, dwudziestoletni Karol szkicował go godzinami w swoim notesie.
Trafił do Książki razem ze swoim śmiertelnym nemezis, Paulem Palenem, który
wszędzie zabierał swojego złowieszczego jeża. Niestety, nigdy nie mieli okazji
się zmierzyć, więc nienawidzą się tylko dla zasady. Nigdy się ze sobą nie
zgadzają, pomimo bardzo zbliżonych osobowości, które nigdy nie zostały
dopracowane, pozostając tylko w karolowej głowie. Oczywiście poza sytuacjami,
gdy tego drugiego nie ma w pobliżu. Wtedy najczęściej udzielają tej samej
opinii, dopóki dopóty nie usłyszą, że ją współdzielą.

Czemu nigdy się nie stał? Karol był
dość strachliwy, jeśli jego decyzje łączyły się
z jakimkolwiek ryzykiem. Uczył się w najlepszym liceum w mieście, po czym
poszedł na studia, na zarządzanie. Bał się porażki, więc zrezygnował z
marzenia, utonął w morzu pracy odkąd tylko miał taką okazję. W jego życiu
przestały znajdować się czas i miejsce na Foxa i Palena. Zajął się nudnym, ale
spokojnym, dostatnim życiem, z pewną pracą, dwójką dzieci oraz ładną żoną, z
którą łączyły go bardziej serdeczność i wspólny szacunek, niż namiętność.

Jako druga miała pojawić się
nastoletnia, wybitnie utalentowana baletnica, która traciła wzrok. Inspiracją
do jej postaci był obiekt westchnień pani Elżbiety, a zarazem jej
najserdeczniejsza przyjaciółka z czasów nastoletnich, Helenka. Życie jednak
nigdy nie oszczędzało niedoszłej autorki, której nigdy nie udało się spełnić
ani w swojej sztuce, ani w swojej miłości. Próbowała zatrzymać przy sobie
młodość i namiętność, zapisując kolejne strony swojej powieści. Lecz
przeciekała jej ona przez palce, słowa traciły sens, świeżość, linia fabularna
się zacierała.
Co najgorsze, zmieniała się też rzeczywistość, co ostatecznie doprowadziło
historię do zguby. Ela była pewna, że nikt nie zrozumie już otoczenia i życia,
codzienności, z którą Helenka musiała się zmagać, w której jej oczy każdego
dnia bielały. Całe rozdziały spłonęły w kominku starszej pani, której pozostało
wspomnienie i mały sekretnik z ukradzionym wiele lat temu zdjęciem młodej
baletnicy.

Nikt nie wie, jaka kolejność
nastąpiła później, ale warto wiedzieć, że jednym z pierwszych lokatorów był
również futurystyczny fabrykant pianek nad ognisko, nazwany niejednokrotnie
brzydszą kserokopią Willy’ego Wonki. To zapewne skazało go na wyrok: nigdy nie
zapisanie. Sama postać nie miała jednak zbyt dużo wspólnego z niesamowitym
bohaterem zrodzonym
z umysłu Roalda Dahla. Był poważnym biznesmenem, pracującym w dużej korporacji,
zarabiał naprawdę duże pieniądze. Pewnego dnia otrzymał jednak telefon z
informacją o śmierci swojego przyjaciela z czasów studenckich, porządnego,
zdrowego człowieka w sile wieku. Zabił go wypadek samochodowy, którego nie
spowodował. Tego dnia zamknął się w domu, czuł, że musi wiele spraw przemyśleć.
Unikał pracy i rodziny, ale w końcu zrozumiał, czemu dowodzi ta sytuacja. Życie
jest krótkie. Jeśli ma się wyrwać z rutyny, spełnić marzenie, możliwe jest, że
ma tylko jedną szansę, którą albo chwyci, albo pożegna na zawsze.

Zamieszkał tam też grajek z metra,
wyjątkowe beztalencie ze skrzypcami. Młody chłopak
z Poddębic, który wyjechał do stolicy ze swoim niespełnionym snem, by zostać
doskonałym muzykiem. Natura jednak nie obdarzyła go wrażliwym uchem do jego
ukochanej muzyki, przez co szybko wyrzucony ze szkoły muzycznej. Nie chciał się
jednak przyznać i wracać do swojego miasteczka z podkulonym ogonem. Pycha nie
pozwalała mu zwątpić w swoje zdolności. Zamieszkał na kanapie bogatej
właścicielki restauracji i grywał całymi dniami w metrze albo
w przejściu podziemnym. Maja pisywała to jako lekką komedię w wolnych chwilach,
tak naprawdę już od gimnazjum. Chciała kiedyś zobaczyć ją na półce w Empiku,
ale z czasem straciła serce do swojego bohatera. Po prostu jej się znudził i
nie wiedziała, jak dalej poprowadzić jego losy,
a czuła, że obecne zakończenie jej nie satysfakcjonuje.

Czas w Książce mija inaczej.
Jednocześnie zatrzymuje się i biegnie jak szalony. Nie można
go dogonić, choć zawsze jest krok za nami. Przez cały ten chaos bohaterowie i
bohaterki tak naprawdę nie wiedzą już, ile lat mieszkają książce, ale po
długich wspólnych wyliczeniach, rozmyślaniach i wnikliwych analizach, doszli do
wniosku, że od bardzo już długiego czasu całą szóstką, czekają tam, i ze
smutnym uśmiechem witają nowych.

Wszyscy kojarzyli też Piotrka, który
od zawsze był wiernym czytelnikiem małej biblioteki. Kiedy był dzieckiem,
bibliotekarki zawsze pomagały mu wybrać odpowiednią historię i każda
z nich mówiła mu po imieniu. Od zawsze interesowała go literatura i magiczny
świat prozy,
w której to on jest twórcą wszystkiego, co dzieje się w jego własnym
wszechświecie.

Pewnego razu, między jedną a drugą
stroną okładki, gdzieś na śnieżnobiałych, w kontrze
do poprzedniczek kartkach, pojawił się w książce ogrodnik o oczach koloru
zieleńszego
od najświeższej, wiosennej trawy i uśmiechu cieplejszym niż letnie słońce. Jego
opowieść była nieco inna od wszystkich, a tak przynajmniej zapewniał postacie,
które miał okazję poznać tuż po swoim przybyciu. Oczywiście, słysząc te słowa,
rozmaici bohaterowie zareagowali śmiechem. Mężczyzna jednak pospieszył z wyjaśnieniem.
Nie był on najważniejszym bohaterem historii, był natomiast jej narratorem.
Cała powieść przedstawiała jego relację z córką, która właśnie przeżywała etap
dorastania i zmieniała drastycznie swoje poglądy, których małomiasteczkowy
ogrodnik nie do końca rozumiał. Rodzina zawsze żyła w ciepłych relacjach, ale
przepaść pokoleniowa między młodą dziewczyną, którą ciągnęły do siebie miasto,
nowoczesność, otwarty, tolerancyjny świat a jej ojcem, który był spokojnym
człowiekiem
z dobrym sercem i dużym uwielbieniem do tradycji była coraz większa.

Powieść miałaby delikatne tło
autobiograficzne, ponieważ sam autor utożsamiał się z główną bohaterką. Ojciec
Piotrka bardzo kochał swojego syna, ale podobnie jak ogrodnik, nie rozumiał
zamiłowania chłopaka do nowoczesnej kultury, do wielkiego świata i do
literatury. Uważał,
że jego syn powinien się skupić na nauce matematyki i fizyki, by dostać się na
dobre studia
i zarabiać dobre pieniądze. Jego pasję czytelniczo-pisarską uważał za coś, co
mógł pielęgnować w wolnej chwili, ale na pewno nie w ramach zawodu, zwłaszcza w
czasach tak niepewnego rynku. Nie wiedział też o napadach stanów depresyjnych,
które przeżywał jego syn ze względu na zbyt dużą presję, którą nakładała na
niego szkoła, rodzina, a w końcu i on sam. Książka spisała już jego opowieść na
straty, skazała na żółknięcie na najniższym regale biblioteki osiedlowej w
Łodzi, a samego Piotrka mianowała kolejnym prawie-autorem.

Ogrodnik jednak miał nieco racji,
mówiąc towarzyszom, że jego historia jest inna. Książka pierwszy raz mogła się
pomylić, a los mógł nieść inną przyszłość dla opowieści. Tym bardziej, że
wszyscy jej więźniowie-mieszkańcy myśleli o Piotrku bardzo ciepło. Był dla nich
bliski, cieszył ich widok dorastającego chłopaka, który regularnie odwiedzał ich
bibliotekę. Postanowili mu pomóc. Wykorzystali jedną z jego wizyt. Gdy
przechodził między półkami, bohaterowie zebrali wspólnie siły i… Książka
wypadła z regału. Nie powinni byli tego robić. Nikt nigdy nie czytał Książki.
Ale udało się, zwróciła uwagę chłopaka. Podniósł tom, zdumiony zauważając,
że faktycznie nigdy wcześniej go nie widział. Coś go podkusiło. Nie szedł
dalej, do działu literatury pięknej. Od razu skierował się do bibliotekarki i
wypożyczył książkę. Uprzejma pani Halinka zauważyła, że na karcie książki nie
było ani jednego wypożyczenia. Sama nawet nie poznawała Książki, ale uznała, że
musiała ją przegapić. W końcu na pierwszej stronie była pieczątka ich
biblioteki. Piotrek spędził całe popołudnie czytając, zdumiony zauważając, że
do każdego rozdziału dołączona była notka o jego autorze…

****

Myślę, że moja córka jest piękna. Wiem, że moja córka jest
mądra, jak jej matka. Chciałbym, żeby moja córka była szczęśliwa
– napisał Piotrek, myśląc, jak
bardzo chciałby usłyszeć podobne słowa od swojego ojca. Minęło pół roku odkąd
chłopak przeczytał Książkę. Zapisał się
na terapię. Nie wierzył do końca w funkcjonowanie Książki, które sama
przedstawiała,
ale zainspirowały go historie, które tam przeczytał. Nie chciał sam tam trafić.
Nie widział w niej swojej historii. Może to i lepiej, bo trzy miesiące później
jego książka trafiła do księgarni. Zanim jednak poszedł zobaczyć ją na
sklepowej półce, poszedł z ojcem do ukochanej biblioteki,
by zanieść i im egzemplarz.

– Jestem z ciebie dumny, synu –
rzekł ojciec i mówił prawdę. Rozpierała go duma z syna, który właśnie oddawał
tom swojego „Ogrodnika”. Dumna była też książka, choć wstyd było jej się
przyznać. Czasem dobrze jest się mylić.

Gabriel
Autorskie Licea Artystyczne „ALA” we Wrocławiu
Klasa III

dr Aldona
Senczkowska–Soroka

zwraca uwagę na styl, dostosowanie stylu do formy, dobranie formy do utworu, dojrzałość utworu, stosowanie środków artystycznego wyrazu, budowę utworu, budowanie postaci, narratorów.

Dokonała ona oceny kształtującej pracy konkursowej, którą można odnaleźć na dole strony.

Według OK efektywna informacja zwrotna zawiera:

  • wyszczególnienie i docenienie dobrych elementów pracy ucznia,
  • odnotowanie tego, co wymaga poprawienia lub dodatkowej pracy ze strony ucznia,
  • wskazówki, w jaki sposób uczeń powinien poprawić tę konkretną pracę,
  • wskazówki, w jakim kierunku uczeń powinien pracować dalej.
Ocena kształtująca

Co uczeń zrobił dobrze?

Ciekawy wstęp – początek opowiadania zachęca do dalszej lektury. Gra słów „nigdy”, „niestety”. Trzyma w napięciu – czytelnik chce dowiedzieć się, co będzie „dalej” jak najszybciej. Utwór napisany bardzo dobrym stylem, odpowiednim do charakteru pracy oraz opowiadanej historii. Przemyślana struktura opowiadania. W opowieść narratora nie wkradł się chaos.

Co należy poprawić?

Zdania – lepiej sprawdziłyby się w takim utworze krótsze zdania.

Jak należy to poprawić?

Można spróbować używać krótszych zdań. Pomagają zachować tempo, dynamikę. Ewentualnie zróżnicować długość zdań w zależności od fragmentu – budowanie atmosfery.

Jak uczeń ma się dalej rozwijać?

Szlifować warsztat, pisać, poprawiać własny tekst.